Blog

Bez kategoriiPrzez morze i las – dla dzieci o migracjach

Przez morze i las – dla dzieci o migracjach

Joanna Sarnecka

 

 

Problem migracji, po kryzysie 2015 roku, stanowi istotną część europejskiego doświadczenia, choć niekoniecznie gruntownego namysłu i dyskusji. Od sierpnia 2021 rzecz dzieje się jeszcze bliżej nas, na naszych oczach. Angażuje myśli, emocje, czasem przeorganizowuje życie. Siłą rzeczy uczestniczą w tym dzieci słuchając, obserwując, odbierając niepokój, smutek, przerażenie.

 

Uczestniczą też jako bohaterowie i bohaterki tej dramatycznej epopei. Nasze dzieci w bezpiecznych domach zdają się patrzeć w oczy tamtym dzieciom w leśnych obozowiskach, na plażach południa Europy. Patrzą i pytają. Czas, by potraktować ich pytania poważnie i zacząć rozmowę.

 

Dla jednych dzieci i rodzin temat migracji zmaterializuje się w przybywających do domu gościach z Ukrainy, których można poznać, próbować zrozumieć, zobaczyć w nich człowieka  „jak my”, który chwilowo znalazł się w trudnym położeniu. To komfortowa sytuacja, bo daje możliwość działania, przynosi dobre uczucie międzyludzkiej solidarności (dziś my pomagamy wam, a jutro, kto wie, może wy nam, albo komuś innemu w potrzebie). W innych rodzinach temat migracji wiąże się z lękiem i bezradnością, czasem z agresją. Wszystko zależy od naszej rodzinnej opowieści, którą nosimy w sobie, ale także od tej, jaką świadomie będziemy snuli. Ta historia może utrwalać stereotypy, może wzmacniać lęk i bezradność, ale także może być opowieścią, która zmienia świat, przynajmniej ten, którym jesteśmy my sami i kosmos naszej rodziny. Wyruszenie na poszukiwanie tej opowieści to także wyzwanie. Niemniej jest nam wszystkim, także dzieciom, bardzo dziś potrzebne.

 

W związku z kryzysami humanitarnymi i  konfliktami w wielu rejonach świata, a także w obliczu zagrożeń klimatycznych, z tematem migracji zmierzyć się trzeba i z pewnością w tę refleksję warto włączyć dzieci, bo temat dotyczyć będzie w jeszcze większym stopniu ich życia i przyszłości niż życia dorosłych. Dobrze, jeśli wszyscy będziemy przygotowani, bo przyszłość, jak morze, przyniesie z pewnością nowych gości, których trzeba będzie zmieścić w naszym świecie. A może, kto wie, to my ruszymy w świat z konieczności, potrzeby, dla dobra naszych bliskich. Nasz świat musi ulec zmianom, by nas wszystkich pomieścić, ale także być może odwrócić, czy zatrzymać niebezpieczne tendencje, zmuszające ludzi do porzucania domów.

 

Z pewnością takim przygotowaniom do zmierzenia się z tematem migracji służyć mogą niedawno wydane trzy wyjątkowe książeczki dla dzieci: „Wędrówka Nabu” Jarosława Mikołajewskiego z ilustracjami Joanny Rusinek (Wydawnictwo Austeria), „Wojna w Kuropatkach” Katarzyny Ryrych zilustrowana przez Sylwię Szyrszeń-Jaskierską (Wydawnictwo Literatura) oraz „Migranci” – opowieść w obrazkach stworzona przez Issę Watanabę a wydana przez Wydawnictwo Dwie Siostry. Każda na swój sposób, nieco innym językiem, dotyka tego, co w zjawisku migracji najistotniejsze, mianowicie człowieka. To on słusznie jest podmiotem, głównym bohaterem opowieści.

 

Przez mur, którego nie widać i morze

 

„Wędrówka Nabu” to opowieść, która swe źródło ma z pewnością w doświadczeniach kryzysu migracyjnego 2015. Jarosław Mikołajewski, pisarz, tłumacz, ale także poeta, z właściwą sobie wrażliwością i wyobraźnią zaprasza nas do towarzyszenia dziecku, które traci dom i wyrusza w stronę niepewnej przyszłości. Wiedzie je nadzieja, że gdzieś tam są domy, które nie płoną tak, jak jego rodzinny dom, że znajdzie dla siebie miejsce w obcym, nieznanym świecie. Tymczasem już droga okazuje się śmiertelną pułapką. Bajka, nie bajka, bo pozbawiona oczywistego happy endu, skonstruowana jest w sposób tradycyjny jako opowieść drogi. Jak to w takich bajkach bywa, na głębokim poziomie stanowi opowieść inicjacyjną, o przejściu od dzieciństwa, do dorosłości, do wiedzy o tym, jaki jest świat w swej istocie.  Bohaterowie tak skonstruowanych historii zwykle pokonują przeszkody, przechodzą przez zaświaty pełne odwróconych zasad i niebezpieczeństw, by na koniec zdobyć królestwo, posiąść świat we władanie, zdobyć moc.

 

Tytułowa bohaterka bajki Mikołajewskiego – Nabu – dokładnie taką przechodzi drogę. Spotyka na niej niebezpiecznych żołnierzy i strażników, którzy chcą ją zatrzymać. Żeby iść dalej, musi pokonać niewidzialne przeszkody: mur i drut żyletkowy – wielką dumę strzegących drogi żołnierzy. Niewidzialne przeszkody to granice. Bajka doskonale pokazuje, jaki status ontologiczny mają kulturowe i polityczne konstrukty, jak przegrywają w spotkaniu z samym życiem jako nie służące dobru, a pełne agresji fantazmaty. Ostatnia przeszkoda to morze, wielkie i niebezpieczne. Nabu rzuca się wprost w fale. Mała, słaba, bezbronna odważnie mierzy się z przeciwnościami i ryzykuje życie. To bardzo ważna prawda o bohaterach migracyjnych zmagań. Choć świat wokół w tak niewielkim stopniu od nich zależy, a niebezpieczeństwa mogą okazać się nie do pokonania, to ich aktywność, determinacja, pragnienie życia są wielką i piękną siłą, pozwalającą im dokonywać rzeczy niemożliwych. Wie to każdy, kto zna historie osób migrujących uciekających przed wojnami, wytrzymujących głód i zimno w lasach, nie wahających się wsiąść na dziurawy ponton w drodze po wolność. Zatem aktywność i odwaga byłyby tą supermocą, porównywanych często do Odyseusza, nowych bohaterów.

 

Jeśli czytać wędrówkę Nabu jako tradycyjną baśń, opowieść drogi, inicjacyjną historię o przemianie bohaterki, to należy zadać pytanie, czym jest uzyskana przez Nabu dorosłość? W drodze przez zaświaty mierzy się – jak każdy i każda inicjowana – ze śmiercią. Kiedy rzuca się do morza i próbuje je przepłynąć, w obrazie dziecięcego ciała dryfującego po wielkiej wodzie odnajdujemy obrazy martwych ciał innych dzieci na Morzu Śródziemnym, widzimy śmierć. Przebudzenie na plaży to początek nowego życia. Nabu spotyka ludzi. Część z nich wskazuje na ląd, druga część na wodę. Jedni chcą bowiem Nabu zaprosić do życia z nimi w pięknym mieście, inni każą jej wracać. Nie jest więc tak, jak w baśniach. Świat nie ulega przemianie, uzyskana dojrzałość to raczej wgląd w niejednoznaczność świata, to odczarowanie. Nie wiemy, co zdarzyło się dalej. Czy Nabu w konfrontacji z tymi, którzy odsyłali ją do morza nie poddała się i nie rzuciła w śmiercionośne fale? A może poszła do miasta za tymi, którzy ją zaprosili i zaczęła nowe, bezpieczne życie, w domu, który nie płonie? Bajka daje nadzieję, ale w bardzo realnej dawce. Nie ma raju na ziemi, nie ma happy endu. Ludzki świat jest brutalny. Ale zakończenie tej historii zależy od nas. Kim jesteś czytelniku stojący na plaży nad wyrzuconym na brzeg dzieckiem? W którą stronę wskazujesz?

 

Zielone światełko

 

Od sierpnia 2021 trwa kryzys humanitarny na polsko–białoruskiej granicy. Różne są postawy wobec ludzi schwytanych w pułapkę lasu, szukających drogi do wolności pomiędzy agresją białoruskich i polskich służb: od niechęci (bo inni, obcy), przez obojętność i bezradność, po aktywizm, chęć niesienia pomocy humanitarnej i empatię wobec głodu, zimna i przechowywanego w pamięci bagażu dramatycznych wspomnień z ogarniętej chaosem ojczyzny. O kryzysie na początku głośno było w mediach, teraz zaś toczy się po cichu, wobec jeszcze większej, bo mniej kontrolowanej przemocy. Dzieci to wiedzą, słyszą i czują. Ten kryzys trzeba im opowiedzieć i pomóc zrozumieć także po to, by im samym, tak jak w przypadku Nabu – pomóc dorosnąć do nieoczywistego świata, w którym często stajemy wobec trudnych wyborów i – jeśli chcemy pozostać w zgodzie z zasadami moralnymi – podejmujemy ryzyko.

 

Doskonałą propozycją książkową, by ten trudny temat otworzyć i zacząć rozmowę, jest „Wojna w Kuropatkach” – historia z dreszczykiem, trzymająca w napięciu trochę jak pisane dla dzieci kryminały. Dziewczynka co roku jeździ do babci i prababci na wieś. Okolica jest piękna, lasy, wolność, przyjaciele. Przychodzi jednak taki rok, kiedy wszystko się zmienia. Nie można wchodzić do lasu, a w powietrzu wyczuwa się tajemnicę. Dziewczynka prowadzi własne śledztwo i trafia na trop. Okazuje się, że mieszkańcy wsi, w tym jej babcia i najbliższy kolega, chodzą nocą do lasu, palą zielone światełka i kogoś przed nią ukrywają. Oczywiście przywołana tu jest sytuacja osób lokalnych, które od początku kryzysu na polsko–białoruskiej granicy są najbardziej zaangażowanie i obciążone niesieniem pomocy pomimo narastających represji. Książeczka stanowi więc upamiętnienie tej heroicznej postawy, ale niesie w sobie także wiele ważnych informacji o tym, że migracja nie dotyczy tylko tych nieznanych, obcych ludzi. Prababcia głównej bohaterki w czasie II wojny światowej znalazła się w grupie dzieci, które trafiły pod opiekę Maharadży Nawanagaru Jam Saheb Digvijay Sinhji w Balachadi w Indiach.  Historia ta wciąż jest mało znana, a odwraca znany nam dziś porządek, pokazując nas jako migrantów, którzy doświadczyli w swej wędrówce wiele dobra, ciepła, pomocy. Zatem my to także migranci, podobnie jak ojciec Meli, głównej bohaterki, który wyjechał za granicę, żeby zarobić na dom. Dziś tak krytykowana migracja ekonomiczna to przecież część wielowiekowego polskiego doświadczenia.

 

„Wojna w Kuropatkach” nie dość, że trafnie oddaje napięcie i klimat pewnej niesamowitości tej toczonej na pograniczu wojny – nie-wojny, to ma walor edukacyjny. Uczy, czym migracja jest, czym bywa, z jakich powodów ludzie muszą opuszczać domy, by szukać szczęścia gdzie indziej, podejmując nie raz wielkie ryzyko. Unika łatwych kategoryzacji i ocen, krytycznie obchodzi się ze stereotypami, wskazuje na prawo każdego z nas do zadbania o siebie i swoją rodzinę, prawo do domu, edukacji, bezpieczeństwa do aktywnego wyboru tego, co dla nas i bliskich dobre. To ważne, żeby znów nie tracić z oczu bohaterstwa ludzi, którzy wyruszają w poszukiwaniu lepszego życia. Książka buduje relacje między nimi a nami, a nawet zaciera granice, bo skoro ojciec, babcia, prababcia sami mają za sobą doświadczenie migracji, to nie jesteśmy inni, po prostu teraz czas na nich, a naszą rolą jest otwierać dom i gościć, odwzajemnić doznane dobro i budować świat na solidarności.

 

Arka Noego

 

Opowieść o migracji w obrazkach to po „Przybyszu” Shauna Tana nic nowego, jednak „Migranci” Issy Watanabe to nieco inna opowieść, stworzona z myślą o dzieciach, choć uniwersalna i poruszy także dorosłych odbiorców. Na serii dużych ilustracji widzimy grupę zwierząt wędrujących przez ciemny las, pomiędzy światem życia – żywych roślin a krainą śmierci – uschłych drzew. Wędrują z tobołkami i walizkami: słoń, wiewiórka, krokodyl, zając, nosorożec, przeróżne gatunki. Trudno nie przywołać w tym kontekście historii o arce Noego, szczególnie, kiedy nasi bohaterowie wsiadają do łodzi, by przepłynąć ciemne i mętne wody. Wyruszyli zatem, by ocaleć, ale droga pełna jest niebezpieczeństw. Istoty, na tle ciemnego tła tak wielobarwne i piękne, przepełnione są smutkiem i zmęczone drogą. Porusza też ich osamotnienie w ciemności lasu i mrokach morskich odmętów. Mają tylko jedną wierną towarzyszkę, która nigdy ich nie opuszcza, wędrując obok lub frunąc w pobliżu na pięknym, błękitnym ptaku. To śmierć. Na nią mogą liczyć. Chce być przy nich. Kiedy w odmętach morza tonie pani zającowa, śmierć zostaje przy ciele. Być może dzięki temu inni mogą wędrować ku krainie życia, gdzie na drzewach kwitną kwiaty. Ale także i w tej krainie, do której udaje się po trudach drogi dotrzeć, znajduje się śmiertelny kwiat – znak, że ich wierna towarzyszka jest wciąż z nimi i nigdy ich nie opuści.

 

Ta historia nie jest prosta i oczywista. Można ją opowiadać na wiele sposobów, szukać różnych bohaterów, dodawać sił wędrującym, lub przeciwnie, dostrzegać ich dramat, osamotnienie i podejmowane ryzyko. Można też opowiadać poprzez historię tej wędrówki o życiu i śmierci i o tym, jak się splatają. Można także, dzięki zwierzęcym bohaterom, powiedzieć o migracjach innych niż ludzkie, wskazać na międzygatunkową wspólnotę losów wobec zagrożeń środowiskowych i klimatycznych, które już dziś tak ludzi, jak i zwierzęta, a nawet rośliny, zmuszają do wędrówki.

 

Jeśli jednak zostać przy ludzkim doświadczeniu, warto zwrócić uwagę na fakt, że osoby migrujące decydują się ponieść ogromną cenę wędrując w poszukiwaniu życia. Wymaga to wielkiej odwagi i determinacji. Tracą dom, kontakt z rodziną, swoim środowiskiem i ruszają w ciemność. Uciekają z krainy śmierci, z głodu, wojny, przemocy, biedy. Dlaczego nas tam nie ma z nimi, kiedy przechodzą przez ciemny las? Dlaczego tak strasznie samotni muszą być w odmętach morza? Czy tylko śmierć może być ich wierną towarzyszką? Gdzie jesteśmy w tej opowieści my, ludzie zamieszkujący? Czy może historia tej wielkiej wędrówki przeraża nas konfrontując z wszystkim o czym wiedzieć i myśleć nie chcemy? Także ze śmiercią? „Migranci” zadają wiele pytań. Ta książka to okazja nie tylko do edukacyjnej rozmowy, ale także do głębokiego namysłu.

 

W stronę życia

 

Migrowanie od zawsze jest obecne w życiu nie tylko ludzi, ale wielu żywych istot. Zdobywanie nowych terenów łowieckich, poszukiwania pożywienia i bezpieczeństwa, ale także ciekawość – to wszystko powoduje nami i daje siłę do wyruszenia w drogę. Ale są także sytuacje, które zmuszają nas do ucieczki – wojna, przemoc, głód. Każdy z nas chce żyć, otoczyć opieką swoją rodzinę i czuć się bezpiecznie. Mamy do tego prawo. Wszyscy, niezależnie od tego skąd pochodzimy, jaki mamy kolor skóry czy status. Dziś w świecie, w którym nierówny podział dóbr sprawia, że niewielu posiada prawie wszystko, a komfort i święty spokój ludzi żyjących w dobrobycie staje się wystarczającym argumentem, by używać przemocy wobec przybywających, musimy pilnie przemyśleć swój stosunek do tej nieskończonej opowieści o odważnych ludziach w drodze ku życiu. Jesteśmy częścią wielkiego dramatu. A nasze dzieci, do których należy przyszłość, muszą być gotowe, by odpowiedzieć na pukanie do drzwi.

 

 

 

Jarosław Mikołajewski, „Wędrówka Nabu”, Wydawnictwo Austeria, Kraków Budapeszt, 2016.

Katarzyna Ryrych, „Wojna w Kuropatkach”, Wydawnictwo Literatura, Łódź, 2022.

Issa Watanbe, „Migranci”, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa, 2022.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back To Top
a

Display your work in a bold & confident manner. Sometimes it’s easy for your creativity to stand out from the crowd.

Social